Nie byłoby nic w tym dziwnego gdyby nie fakt, że nigdy wcześniej tego nie robiłem
Dajecie wiarę? Och ironio losu. Zacznijmy więc od początku.
Szefowa poinformowała, że ma dla mnie małą robótkę. Tydzień temu odebrałem laptopa. Diagnoza była prosta. Pewna osoba zapomniała hasełka i trzeba było dostać się do systemu. Po rozpakowaniu sprzętu i podłączeniu do sieci odpaliłem opiekacza. Szybko przystąpiłem do potwierdzenia diagnozy. I oto moim oczom ukazał się cukierkowy W7. Szkoda, że pojawił się malutki mankament. Mianowicie, system był w języku ukraińskim z możliwością przeskoczenia na rosyjski. To mi dopiero wybór. Ponieważ nie obcuje z tym systemem na co dzień więc niezbyt reflektowałem. Pomyślałem sobie, że wbije do awaryjnego albo chociaż konsoli i uruchomię konto administratora. Szkoda tylko, że bez odpowiedniej płyty jest to niemożliwe. Dowiedziałem się o tym po fakcie marnując parę minut na walkę z menu (F8) ozdobionymi fajnymi krzaczkami
Zapomniałem wspomnieć, że w pakiecie dostałem także kabel od internetu. Zapewne miał służyć do wieszania się gdyby nie udało się wykonać zadania
Ok, ok, spoko ale nie czas się poddawać. Naturalnie skorzystałem z wiedzy dostępnych ekspertów tj. kolegów informatyków po fachu. Odpowiedź była prosta. Nie mając płytki
recovery nie masz opcji aby dostać się do systemu - tak właśnie powiedział jeden ze studentów renomowanej uczelni. Oczywiście ja lekki niedowiarek jak zwykle. Odpalam mojego sprzymierzeńca, Google. Wpadłem na jakiś motyw z
Windows Password Unlocker. Ściągam, wypalam krążek, zapodaję do bagażnika, resetuję hasła dla każdego napotkanego usera jednak po restarcie wciąż to samo. Zaczynam drapać się po głowie. Myślę, że znowu trafiłem na jakiś szajski program. Szukam dalej u wuja G. Wpadam na
The Offline NT Password Editor. Nie zastanawiam się ani chwili dłużej i ściągam obraz płyty. Po zbombardowaniu plastiku promieniami lasera wkładam obwarzanka do pieca. Chwile czekam aż się przybootuje. Pojawia się menu wyboru. Darując Wam szczegóły techniczne coś wcisnąłem i poszło. Reboot i voila. Uruchomił się system w parę sekund. Moje zadanie wykonane. Eureka. Dzień potem sprzęt oddany i znów uśmiechnięta mina klienta.
Komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Serwis nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. W trosce o zachowanie poziomu dyskusji wszystkie komentarze podlegają akceptacji przed ich publikacją dlatego proszę cierpliwie czekać aż komentarz zostanie opublikowany.
Dodaj komentarz
Zezwolono używać:
BBCode
Zabroniono używać:
znaczników HTML
elo320
PS
chyba zle skategoryzowales